Moim noworocznym postanowieniem było zwiększenie aktywności
fizycznej w celu zrzucenia paru zbędnych kilogramów. Era Chodakowskiej tylko
podkręcała mój zapał. Na marne. Naprawdę miałam bardzo wiele chęci. Wprowadziłam nawet dietę (bezskutecznie, bo
jak tu się oprzeć przed tyloma smakołykami?). Kupiłam nawet bestseller
Chodakowskiej, wytrzymałam dwa dni. Aż w
końcu odkryłam co robię źle.
Mój błąd tkwił w nadmiernym zapale, który znikał
tak szybko jak się pojawił. Byłam zdemotywowana tym faktem, że moje ciało nie
jest w stanie wytrzymać nawet 40 minut solidnego treningu.
Teraz wiem, że małymi kroczkami mogę zdobyć swój cel.
Postawiłam na bieganie, ograniczyłam węglowodany, odkryłam
silę w owocach.
Moja pierwsza próba przebiegnięcia małej rundki okazała się
kolejną klapą. Chciałam się dowiedzieć co robię źlę, czy naprawdę mam aż tak
słabą kondycję, że zaledwie po 400 metrach muszę skończyć bo nie mogę złapać
powietrza? Otóż znalazłam odpowiedź.
Po przeczytaniu kilku blogów, artykułów na temat biegania
wiedziałam co jest kluczowe. W każdym z nich czytałam o dobraniu odpowiedniego
tępa no i BINGO!
Nie wierzyłam, że to się może udać. A jednak, gdy moje
endomondo mówiło mi, że właśnie przebiegłam kilometr, moje szczęscie nie znało
granic. A poźniej drugi, o matko! Udało się.
Wiem, że to nie jest sukces i nie mam się czym chwalić,
jednak jestem zdania, że małymi kroczkami
z dnia na dzień tych kilometrów będzie
więcej. Kto wie, może zobaczymy się kiedyś na jakimś maratonie? J Ważne jest by postawić sobie cel i
systematycznie do niego dążyć J